Ustawa krajobrazowa, która obowiązuje od 11 września ubiegłego roku wprowadza spore zmiany, niekoniecznie dobre. Wszyscy oczekiwali uporządkowania krajobrazu reklamowego, a w większości przypadków nowe zasady wiązać się będą z jego dalszym brakiem. Co więcej, nieprzemyślane działania mogą spowodować spore straty.
Nowe ustawodawstwo daje dużą swobodę samorządom lokalnym i to właśnie od nich wiele będzie zależało. Narzędziem do uregulowania obecności reklam w przestrzeni publicznej, poza ustawą, będą lokalne uchwały krajobrazowe, pełniące rolę kodeksów reklamowych, nad którymi część miast już pracuje. To właśnie tam zawarte zapisy precyzyjnie określą warunki ekspozycji reklam. Część nośników zwyczajnie będzie musiała zniknąć, część zostanie ograniczona jeśli chodzi o ich wielkość i rodzaj. O skutkach działań dyskutuje już nie tylko branża reklamowa, ale również m. in. lokalni przedsiębiorcy, właściciele i zarządcy nieruchomości, osoby prywatne.
Wpływ na branżę reklamową
Bez wątpienia skutki wprowadzenia ustawy krajobrazowej i poszczególnych kodeksów reklamowych najmocniej odczuje branża reklamowa. Właściciele firm muszą liczyć się ze sporymi stratami finansowymi, nie tylko tymi, związanymi ze zmniejszenia wpływów od reklamodawców, ze względu na mniejszą ilość atrakcyjnych nośników. Problem będzie również sprzęt, a właściwie kredyty zaciągane na ten cel.
Firmy z naszej branży inwestują naprawdę spore środki w unowocześnianie swojego sprzętu – zarówno samych nośników, by były one atrakcyjne dla potencjalnych klientów, jak i całość wyposażenia ułatwiającego codzienną pracę. Wspomnieć powinniśmy w zasadzie nie tylko firmy posiadając nośniki, ale również naszych partnerów np. drukarnie, które kupowały za niebagatelne sumy maszyny potrzebne do wydruku różnego typu reklam. Nierzadko zakupy pokrywane są ze środków pochodzących z długoterminowych pożyczek, które będą spłacane jeszcze przez długi czas od momentu wejścia w życie uchwał – komentuje Piotr Gajek, Prezes Zarządu Synergic.
Kolejnym aspektem są wydatki jakie firmy będą musiały ponieść, by dostosować do nowych wytycznych nośniki, które przepisy pozwolą utrzymać w dotychczasowych miejscach. Dotyczyć to będzie zarówno firm posiadających wiele powierzchni, jak i pojedynczych przedsiębiorców, reklamujących się chociażby za pomocą szyldów.
Kontrowersje budzi fakt, iż przepisy mają objąć również nośniki już istniejące, co oznacza, że nawet jeśli reklamę umiejscowiono zgodnie z obowiązującym wcześniej prawem, to z chwilą wejścia w życie uchwały może ona stać się nielegalna ze względu na nowe obostrzenia. W określonym przez poszczególne samorządy czasie właściciele nośników będą musieli bezwarunkowo dostosować istniejące reklamy do nowych wytycznych. Jeśli natomiast okaże się, że legalne wcześniej nośniki znajdują się na obszarze z całkowitym zakazem umieszczania reklam, będą one musiały zniknąć. Niezastosowanie się do kodeksu będzie skutkowało naliczaniem kar pieniężnych za każdy dzień niezgodności reklam, a kara naliczana będzie już od dnia wszczęcia postępowania aż do jej dostosowania lub likwidacji. Kary będą więc naliczane, mimo że wcześniej ekspozycja były zgodna z aktami prawa miejscowego, w tym planami zagospodarowania przestrzennego oraz odpowiadały umowom zawartym wcześniej z gminami – informuje Leszek Miazga, Prezes zarządu 2PiGroup.
W myśl ustawy krajobrazowej kara za każdy dzień będzie wynosiła 40-stokrotność opłaty reklamowej. Będzie to o tyle dotkliwe, iż obostrzenia obejmą również tereny prywatne, przez co właściciel nieruchomości, który nawet nieświadomie umieści nienormatywną reklamę swojego biznesu, będzie musiał ponieść konsekwencje.
W grę mogą też wchodzić kwestię odszkodowań za niezrealizowane a zakontraktowane kampanie długoterminowe, które właściciele nośników będą musieli zapłacić reklamodawcom w przypadku niedotrzymania warunków umów.
Branża reklamowa nie mają wątpliwości co do tego, że uporządkowanie chaosu w miastach jest potrzebne, jednak na ten moment trudno im zauważyć pozytywne aspekty podejmowanych działań.
Z założenia nowa ustawa miała uporządkować kwestie związane z rolą i obecnością reklamy w przestrzeni publicznej. Jednak obecnie panujący zamęt interpretacyjny nie służy ani właścicielom nośników reklamowych, ani też samym twórcom ustawy. Konieczny jest dialog i wzajemne poszanowanie, pomiędzy wszystkimi zaangażowanymi stronami: Urzędem Miasta, biznesem reklamowym i społecznością lokalną. Dzięki temu zostaną wypracowane zasady pozwalające każdej ze stron czerpać korzyści – komentuje Joanna Szlemińska, Prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Reklamy Wielkoformatowej.
Znikną miejsca pracy
Mówiąc o nieprzemyślanych obostrzeniach nie sposób zapomnieć o sytuacji, w której tak naprawdę wiele osób może straci pracę. Zmniejszona zostanie ilość wakatów w firmach oferujących nośniki, w drukarniach i innych powiązanych przedsiębiorstwach. Część małych przedsiębiorstw może całkowicie zniknąć z rynku, w przypadku gdy okaże się, że znaczna ilość ich nośników, a w skrajnych przypadkach nawet wszystkie, będą musiały zostać zlikwidowane. Jeśli ilość legalnych nośników zostanie zmniejszona, nie będzie już potrzebny taki sztab ludzi.
Niestety wprowadzając obostrzenia nikt nie pomyślał o osobach zawodowo zajmujących się chociażby wyklejaniem reklam, konserwacją nośników, montażem siatek wielkoformatowych. Na pierwszym planie stanęła wizja oczyszczenia miast, bez względu na wszystko, a przecież nie jest konieczne wyznaczanie aż tak rygorystycznych zasad. Wiele pomogłoby oczyszczenie przestrzeni z tych nielegalnych reklam, które to tak naprawdę od lat psują wizerunek branży. Jasne wytyczne co do tych już istniejących reklam, nie zakładające ich likwidacji, pozwoliłyby utrzymać wiele miejsc pracy – dodaje Szlemińska.
Budynki będą niszczeć
Warto też wspomnieć o kwestii renowacji budynków. Do tej pory legalnie eksponowane reklamy mogły pomagać w pozyskaniu dodatkowych środków na prace remontowe oraz w estetyczny sposób przysłaniać rusztowania budowlane. Sytuowanie legalnych reklam w przestrzeni miejskiej wiązało się także z wnoszeniem należności z tytułu tak zwanej opłaty reklamowej, która wpływała do budżetu miasta. Jako przykład można tu wskazać wpływy z reklamy wielkoformatowej chociażby w Krakowie, gdzie z reklam umieszczonych na 8 kamienicach na Rynku Głównym, właściciele nieruchomości na renowację otrzymywali miesięcznie kwoty na poziomie 170 tysięcy zł, a do samego Urzędu Miasta trafiały co miesiąc ok. 74 tysiące zł.
Renowacja kamienic to cel bardzo ważny dla mieszkańców Krakowa. Szczególnie widać to w centrum miasta, w okolicach Grzegórzek czy Kazimierza. Dostrzegam zagrożenia płynące z nawarstwienia reklam zewnętrznych, ale wypada też pomyśleć o drugiej stronie – o właścicielach agencji, przedsiębiorstw lub budynków. Nam to pozwala na zarobienie pieniędzy, które potem można właściwie spożytkować – chociażby zainwestować w remonty. Siatka czy banner nie zawsze jest zła, tu chodzi tylko i wyłącznie o ilość – mówi Marcin Łaciak z firmy Elstan zajmującej się zarządzaniem i administracją nieruchomości w Krakowie.
Dobre praktyki wykorzystania funduszy pochodzących z ekspozycji reklam można mnoży, wystarczy wymienić realizacje m. in w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu, Szczecinie, Katowicach czy Łodzi.
W momencie gdy przejęliśmy kamienicę była ona w 80% wyeksploatowana i konieczny był remont. Zdecydowaliśmy się pozyskać środki na renowacje właśnie z ekspozycji reklam. W ten sposób udało nam się odrestaurować elewację oraz hol i klatkę schodową, wymienić windę, pokrycie dachowe, instalacje wodne, kanalizacyjne oraz centralne ogrzewanie, docieplić poddasze. Przywróciliśmy kamienicy świetność z dawnych lat i stała się ona niejako ozdobą ulicy – mówi Tomasz Langda, Przewodniczący Zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej Raszyńska 3a w Warszawie – Wprowadzenie obostrzeń spowoduje, że wiele budynków niestety będzie niszczeć. Koszty prac są naprawdę spore i właścicielom może zabraknąć pieniędzy na prace remontowe. Zwrócą się z prośbą o dofinansowanie ze strony miasta, ale czy w budżetach znajdą się na to środki? – dodaje.
Sektor prywatny do tej pory bardzo często podejmował działania wspomagające pozyskanie środków koniecznych do wykonania prac remontowych czy bieżącego funkcjonowania wspólnot. Pokrywanie wydatków za sprawą funduszy z ekspozycji reklam tak naprawdę jest czymś powszechnym i niejednokrotnie jedyną skuteczną metodą, by realizować niezbędne konserwacje. Widać to na licznych przykładach. Jednak niebawem może nie być to już możliwe, a z racji tego, że i miasta nie będą otrzymywały dodatkowych wpływów to i z tego źródła nie będzie można otrzymać stosownych dofinansowań.
Potrzebne jest rozsądne podejście do kwestii eksponowania reklam – przecież część z nich nikomu nie wadzi i nie wpływa negatywnie na wygląd miasta. W naszym przypadku od początku jedna ze ścian, pozbawiona okien, była przeznaczona typowo pod reklamę. Teraz jesteśmy pozbawiani możliwości utrzymania tej powierzchni, która pozwalała nie tylko Wspólnocie pozyskać dodatkowe środki na jej funkcjonowanie, ale również i miastu. Jest to dla mnie niezrozumiałe, gdyż z racji opłaty reklamowej co miesiąc do kasy miasta wpłynęłoby ok 10 tys. zł. Teraz tych pieniędzy nie będzie, a wciąż słychać głosy, że miasto szuka funduszy. Zadziwiające jest też to, jak w Polsce nie ma znaczenia prawo własności. Dla przykładu w USA nie zabrania się prywatnym osobom czy też przedsiębiorcom eksponowania reklam o ile nie zagrażają bezpieczeństwu, nie zasłaniają widoczności na drodze. Dzięki takiemu podejściu i poszanowaniu nikt nie wchodzi innym w szkodę, a reklamy same w sobie nikomu nie przeszkadzają – komentuje Włodzimierz Strojecki, Prezes Zarządu Wspólnoty „BLOK” w Szczecinie.
Nowe zasady budzą liczne wątpliwości wśród właścicieli i zarządców nieruchomości. Czują się, zdezorientowani, a nierzadko także i pokrzywdzeni. To normalne, że pojawia się u nich niepokój ponieważ na szali staje tak naprawdę los mieszkańców poszczególnych nieruchomości, którzy albo sami będą musieli wesprzeć wspólnoty dodatkowymi środkami lub też pogodzić się z faktem mieszkania w nieremontowanych budynkach.
Można tu użyć mocnych słów i powiedzieć, że mamy do czynienia z uwstecznieniem cywilizacyjnym. Owszem, jestem za tym aby wprowadzić pewne normy, pod czujnym okiem ekspertów, ale musi to być przemyślana decyzja. Gospodarowanie obiektem oraz utrzymanie infrastruktury jest obecnie bardzo trudnym zadaniem. Można podnosić czynsze, ale społeczeństwo ma swoje granice finansowe. Możliwość umieszczenia reklamy na budynku pozwalała na zdobycie dodatkowych środków, dzięki czemu mieszkańcy nie musieli być dodatkowo obciążani kosztami – mówi Witold Kozak, właściciel nieruchomości w Poznaniu.
Jak wynika z rozmów z właścicielami nieruchomości, nie chodzi o to, by całkowicie wykluczyć wprowadzenie kodeksów reklamowych, ale by zrobić to w oparciu o rozmowy i znalezienie wspólnego rozwiązania, nie powodującego tak daleko idących start.
Sąsiadowi będzie wolno
Nowe prawo budzi też spore wątpliwości ze względu na możliwość wprowadzania przez władze lokalne niejednolitych regulacji. Ze względu na różnice dla na obszarach poszczególnych gmin może dojść do sytuacji, w której właściciel budynku zostanie pozbawiony prawa do reklamowania własnej firmy, tylko dlatego, że znajduje się ona w określonym obszarze terytorialnym. Może to doprowadzić do absurdu, kiedy prawo do umieszczania reklamy uzyska tylko jedna z dwóch sąsiadujących ze sobą firm, ponieważ pomiędzy nimi przebiegać będzie granica, zgodnie z którą dopuszczalna będzie ekspozycja reklam.
Dowolność dla urzędników i różnorodne podejście do tego tematu w poszczególnych miastach powoduje, że wszyscy czują się niepewnie – zarówno firmy oferujące nośniki, jak i sami klienci, którzy mają podejmować decyzje co do kampanii. Wszyscy z niecierpliwością wciąż czekają na ostateczne decyzje władz z nadzieją, że zostaną wysłuchane sugestie osób, których wprowadzane zapisy będą bezpośrednio dotyczyły – mówi Prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Reklamy Wielkoformatowej.
Jaki będzie ostateczny los ustawy krajobrazowej i lokalnych kodeksów? Zapewne upłynie jeszcze kilka miesięcy nim uda nam się to ustalić. Nawiązując do trwających obecnie mistrzostw można powiedzieć, że piłka jest w grze a to, w jaki sposób zostanie to starcie rozegrane zależy w tym momencie głównie od władz lokalnych. Oby tylko nie doszło do sytuacji, w której jedynym golem będzie ten, pochodzący z samobójczego strzału.
fot. flickr com autor: icpcnews icpcnews